Otwarłem właśnie dzisiejszą Ewangelię (J 8,31nn). Uderzyły mnie słowa: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Dalej czytam: „Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu”. Słowa Jezusa niosą życie. Dziś znów sobie o tym przypomniałem. Jak bardzo byłem uwikłany i zniewolony, gdy spotykałem się z mężczyznami, by zaspokoić swoje pożądanie. Oddaliłem się od Boga, od Kościoła, pogrążając się przez wiele lat w samogwałcie i pornografii. Na chwilę przynosiło to wszystko ulgę, a później powodowało jeszcze większą pustkę. Szedłem coraz głębiej w grzech, tak że odbiło się to na wszystkich sferach mojego życia: na mojej pracy, na relacjach z rodzicami, znajomymi, na mojej psychice i zdrowiu fizycznym.
Bóg miłosierny patrzył na to wszystko. Nie wiem, co czuł. Wyobrażam sobie, że to było coś na kształt tego, co ja teraz czuję, gdy nasz synek cierpi z powodu jakiejś choroby, a ja nie mogę mu pomóc, tyle że o wiele głębsze i mocniejsze.
Dziś widzę, że Pan Bóg wszystko przemienił w łaskę. Gdy już nie mogłem ze sobą wytrzymać, zacząłem do Niego wołać z głębi serca: Ulituj się, pomóż mi. Pan Bóg od razu mnie wysłuchał. Dał mi siły, żebym zerwał wszelkie kontakty ze środowiskiem gejowskim, z pornografią, z masturbacją. To był cud – Pan Bóg powoli zaczął mnie prowadzić do tego, bym odkrył swoje powołanie. Prawda o mnie zaczęła mnie wyzwalać: jestem pełnowartościowym mężczyzną, powołanym, by być mężem i ojcem.
Byłem tym bardzo zaskoczony – przecież ja się do tego nie nadaję, jestem zniewieściały, kobiety w ogóle mnie nie pociągają. To przecież niemożliwe. Tyle razy słyszałem, czytałem: ty się taki urodziłeś, jesteś gejem, nic tego nie zmieni, bądź sobą i nie próbuj się zmienić, bo wtedy dopiero będziesz nieszczęśliwy.
Jednak dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Poprzez terapię i spotkania w grupie wsparcia Bóg zaczął uzdrawiać moje zranienia. Od początku tej drogi sprawił, że towarzyszyła mi moja obecna żona, która zmagała się nie tylko z tym, co ja jej fundowałem (czasami nie chciałem jej widzieć, tak mnie odrzucała jej kobiecość), lecz także ze swoimi zranieniami z dzieciństwa.
Dziś mamy dwójkę dzieci, jesteśmy ze sobą bardzo szczęśliwi – nie dlatego, że nie ma problemów i trosk, są one także w naszym małżeństwie, ale dlatego, iż wiemy, że idziemy drogą naszego powołania, że to jest prawda o nas – taki plan przygotował dla nas Pan Bóg. Każdego dnia jesteśmy zadziwieni Jego wspaniałym planem i dziękujemy Mu za nasze życie.
Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa dokonało się również w naszym życiu. Ja o tym zaświadczam. Jezus zwyciężył świat. Alleluja!
Krzysztof